Son

środa, 27 maja 2015

005. kogo my tu mamy?

Jego słowa odbijały się w mojej głowie. To musi być sen, z którego zaraz się obudzę.
-Żartujesz, tak?
-Kochanie, czy wyglądam, jakbym żartował?-spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, po czym znów odwrócił wzrok i skupił się na drodze.
Moje oczy zaszły łzami, nie wiedziałam jak mam się zachować, straciłam osobę, którą kochałam całym sercem i jadę w samochodzie z chłopakiem, który właśnie przyznał się, że zabił mojego ojca. Zaczęłam cicho płakać, uświadamiając sobie, że prędzej czy później Justin zabije i mnie.
-Przestaniesz ryczeć, kurwa.-wrzasnął.
Momentalnie wbiłam wzrok w drzewa za oknem, milcząc. Skręciliśmy w jedną z uliczek, po kilku minutach jazdy usłyszałam głośną muzykę, dokładnie się przyglądając, mogłam stwierdzić, że to miejsce nie dla mnie. Co kilka metrów poustawiane były drogie samochody, które zostały otoczone przez praktycznie nagie dziewczyny. Czując, jak auto zatrzymuje się pośród tłumu, spojrzałam na Justina, którego wzrok utkwiony był we mnie.
-Mam nadzieję, że nie gniewasz się bardzo za tatusia?-zapytał z wrednym uśmieszkiem.
-Nie no coś ty, zabiłeś mi tylko ojca.-odpysknęłam, przewracając oczami.
-Nie wywracaj na mnie oczami, szmato. Wysiądziesz z samochodu i grzecznie będziesz mnie słuchać, inaczej może zrobić się nieprzyjemnie.-warknął.
-Czego ode mnie chcesz?
-Zaraz się dowiesz.-odpowiedział, ucinając tym samym naszą rozmowę.
Otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu, ledwo utrzymując się na nogach, które były jak z waty. Poczułam ucisk na mojej dłoni. Szybkim krokiem maszerowałam za Justinem, którego dłoń była teraz spleciona z moją. Podeszliśmy do grupy chłopaków, przy których kleiły się panienki lekkich obyczajów.
-Siema Bieber, pizdo! Kogo my tu mamy?
-To Demi, dzisiaj to ona się ze mną ściga.
Spojrzałam na niego oczami przepełnionymi strachem. On widząc moje zdenerwowanie, odciągnął mnie na bok.
-Jaki wyścig?! Na nic się nie zgodziłam!-Podniosłam głos.
-Nikt nie pytał Cię o zdanie, jeden wyścig potem puszcze Cię wolno.
Rozejrzałam się dookoła i ciężko westchnęłam. Wiedziałam, że nie mam nic do gadania, on zrobi i tak jak będzie chciał. Usłyszeliśmy głos, mężczyzny, oznajmiający, że osoby biorące udział w wyścigu, mają pojawić się na linii startu. Justin chwycił mnie za łokieć i poprowadził do czarnego ścigacza. Pomógł mi wsiąść, po czym sam usadowił swój seksowny tyłek przede mną. Nie wiedziałam co mam zrobić z dłońmi, kiedy usłyszałam jego cichy śmiech.
-Jedyny sposób, żebyś nie spadała to opleść mnie rękami, skarbie.
Z wielką niechęcią, oplotłam go ramionami i przybliżyłam usta do jego ucha.
-Jeśli zginę, będę nawiedzała cię we śnie.-cicho warknęłam, na co on przekręcił kluczyk w stacyjce, przez co motor zaryczał.
-Gotowa?
-Bardziej gotowa być już nie mogę.-pomyślałam, patrząc na dziewczynę ubraną, która ustawiła się na środku z dwoma czarnymi chustkami. Zamknęłam oczy i bardziej wtuliłam się w plecy chłopaka, modląc się w duchu, abym przeżyła.
~*~
A więc pierwszy rozdział już za mną, jestem nową autorką tego ff, mam nadzieję, że dam radę, do następnego x
@Demiismyq

ważna informacja!

Hejka!
Mam bardzo ważną informację dla was! Otóż pod ostatnim rozdziałem było napisane, że szukam osoby, z którą mogłabym pisać tego bloga i napisało do mnie kilka osób. Zdecydowałam, ze najlepiej będzie pisać samej. Ale, potem napisała do mnie Daria i nie mam już zastrzeżeń, żebym pisała sama i zaczynam pisać z nią!  Razem wymyśliłyśmy ciąg fabuły i trochę ją zmieniłyśmy.  Pod każdym z rozdziałów będziemy się podpisywać naszymi userami, czyli @Demiismyq oraz @arianatorka.
 Jeszcze nie jeden raz was zaskoczymy!

Do następnego x

poniedziałek, 25 maja 2015

004. Jesteś moją ofiarą


Szedłem za swoją ofiarą, musiałem dokonać morderstwa. Dziś albo nigdy. Stopniowo przyśpieszałem, aby nie spuścił wzroku z mojej ofiary, a następnie wyciągnąłem broń i podszedłem na tyle, blisko, że mogłem zobaczyć jego zdziwienie. Przyłożyłem mu broń do skroni i uśmiechnąłem się, wiedząc, że to ja jestem tym pieprzonym zwycięzcą.
- masz jakieś ostatnie życzenie przed śmiercią? – Szepnąłem mu na ucho
Uwielbiałem takie momenty, kiedy moja ofiara nie umiała nic z Siebie wydusić, żadnego „oszczędź mnie” czy „nie rób tego”. Ten wyjątek był bardzo … Niezwykła? Dlaczego? Ponieważ on mi odpowiedział. Wiedziałem, o kim on mów. Nie wiedział, że wobec niej mam też plany, o których się już nie dowie. Strzeliłem mu w głowę. Jego bezwładne ciało opadło na ziemię. Z rany zaczęła wydobywać się czerwona ciecz, która zaczęła tworzyć kałużę. Szybko zadzwoniłem po ludzi, aby pozbyli się ciała, raz na zawsze.


~*~
Byłem pod jej domem, obserwowałem każdy jej ruch, bez wyjątków. Dziś ona już będzie moja, tylko moja. Nie jestem typem chłopaka, który bierze dziewczyny na randki, spacery czy robi im niespodzianki, których dzięki one są najszczęśliwsze na świecie. Nie, ja jestem przeciwieństwem tego. Nie zakochałem się w nie, tylko biorę ją dla rozrywki? Nie, to nie jest jeszcze dobre określenie. Mam wobec niej plany, ale czy są dobre? Sami się dowiecie w swoim czasie. Szybko wszedłem na balkon i wszedłem do środka. Dziewczyna spokojnie leżała na łóżku i chyba spała. Bezszelestnie podszedłem do niej i zakryłem jej usta dłonią i przewiesiłem ją Sobie przez ramie. Zaczęła się szarpać i próbowała krzyczeć. Wyszedłem z domu bez najmniejszego problemu i zacząłem iść w stronę swojego samochodu. Szybkim ruchem otworzyłem go i wrzuciłem do środka dziewczynę, a następnie zamknąłem drzwi od jej strony i sam wsiadłem, na miejscu kierowcy. Zapiąłem pas i szybko odpaliłem samochód i odjechałem z piskiem opon. Dziewczyna zaczęła szarpać za drzwi i płakać, co zaczęło mnie niesamowicie wkurwiać.
-przestań jęczeć suko – warknąłem
Mogłoby się wydawać, że dziewczyna się mnie nie boi. No właśnie, mogłoby.
Każde mijające drzewo, rozpływało się przez szybkość auta. Księżyc oświecał drogę niczym z horroru. Każda z gwiazd na niebie, wydawała się większa i jakby tego wieczoru błyszczała bardziej niż innego. Dziewczyna spała na siedzeniach, więc mogłem, pojechać spokojnie do domu wiedząc, że nie będzie znała drogi do domu.
Demi
Promienie słońca przedostawały się przez okno i padały na moją twarz, przez co musiałam podnieść dłoń i mieć ją koło Swojej głowy, by nie umożliwić promieniom oślepiania mnie. Nie byłam, w stanie określić, gdzie jestem oraz z kim. Nic prawie nie pamiętam z wczorajszego wieczoru ani kim był ten zamaskowany chłopak, który mnie porwał? Tak, to bardzo dobre określenie. Po paru minutach pojazd się zatrzymał, przez co uderzyłam głową w siedzenie przede mną, bo ktoś nie zapiął mi pasów.
Tak trudno? Chyba tak.
Po chwili drzwi przede mną się otworzyły i zobaczyłam przed Sobą jakiegoś chłopaka. Szybkim ruchem chwycił moje ramię i wytargał z samochodu, po czym przerzucił przez ramię i zaniósł do swojego domu. Tak sądzę. Kopnął drzwi frontowe, które uderzyły o ścianę i wywołały huk, który rozniósł się echem po całym wnętrzu domu. O dziwo dom był dość ładnie urządzony, tylko jedno mnie zastanawiało. Skąd on miał na to pieniądze? Chłopak wyglądał na osiemnaście czy dziewiętnaście lat. Dopiero teraz mogłam się przyjrzeć jego tatuażowi na karku, o którym nie miałam pojęcia. Czułam od niego nieziemskie perfumy, które były zmieszane z papierosem? Chyba tak. Szybko poszedł na górę, gdzie rzucił mnie na jakieś łóżko, a potem wyszedł z pokoju i zamknął mnie na klucz. I tyle go widziałam. Oszołomiona leżałam jeszcze chwilkę na łóżku. Dopiero pa paru minutach mogłam wstać. Podeszłam do okna, po czym zaczęłam próbować je otworzyć, na marne. Po chwili dałam sobie z tym spokój, wiedząc, że i tak nie dam rady otworzyć tego pieprzonego okna. Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Ściany miały kremowy kolor, idealnie pasowały do mebli i łóżka. Obrazy wiszące na ścianie dodawało uroku tego miejsca, przez co miałam ochotę zostać tu na dłużej, ale nie mogę, bo zostałam porwana! Zmarnowana usiadłam na łóżku i przeczesałam dłońmi twarz. Dopiero teraz zauważyłam drzwi, które prowadziły do łazienki, przynajmniej tak sądziłam. Powoli wstałam i niepewnie podeszłam do drzwi i chwyciłam klamkę, a następnie otworzyłam je. Moim oczom ukazała się dość duża łazienka. Było to istne przeciwieństwo tego, co dotychczas widziałam. Kabina prysznicowa stała w prawym rogu a dwa metry przed nią wanna. Czyżby ktoś lubił długie kąpiele? Nie zastanawiając się, weszłam do środka i podeszłam do umywalki, gdzie odkręciłam wodę i przetarłam mokrymi dłońmi twarz. Chwyciłam ręcznik, który wisiał na haczyku koło umywalki i wytarłam nim twarz. Uniosłam głowę i spojrzałam na Swoje odbicie. Wyglądałam okropnie, cały tusz do rzęs został rozmyty przez moją wcześniejszą czynność. Nabrałam na dłoń trochę mydła w płynie i zaczęłam powoli zmywać zaschnięty tusz. Po pięciu minutach moja twarz była bez żadnych resztek mojego poprzedniego makijażu. Słysząc kroki, szybko wróciłam do pokoju i usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu. Moim oczom ukazał się ten sam chłopak. Wszedł do pomieszczenia i dał mi jakiś worek.
- masz tu swoje ciuchy – mruknął - teraz powiem Ci, jakie panują tutaj zasady, jeśli nie będziesz ich przestrzegać, będziesz dostawać kary. Rozumiesz?
Patrzałam na niego, nie wiedząc, co odpowiedzieć, co zrobić. Pokiwałam lekko głową, że się zgadzam. Nie miałam siły nic z Siebie wykrztusić, czy to jest normalne?
- a więc masz się mnie słuchać bez względu na to, co mówię, jeśli mówię, że masz coś zrobić, robisz to i bez żadnego marudzenia. Jeśli spróbujesz uciec, powinnaś wiedzieć, że bez względu gdzie pójdziesz, to zawsze Cię znajdę. Gdziekolwiek będziesz, zrozumiano?
Otworzyłam szeroko oczy. Czy on oszalał? Mam się go słuchać bez względu na to, co powie? To jest szalone! On jest szalony. Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić, jego źrenice się momentalnie powiększyły, on napływu złości. To ja go tak zdenerwowała?
- pytałem się kurwa, czy zrozumiałaś?! – Warknął
- t-tak – ledwo wykrztusiłam z Siebie.
To wszystko, co się w ostatnim czasie wydarzyło, to stanowczo za dużo. Te listy, SMS-y to wszystko on wysyłał. To wszystko wyjaśnia, dlaczego zostałam porwana i dlaczego to muszę być ja? Przecież, jest na świecie wiele lepszych dziewczyn ode mnie i ładniejszych. Nigdy nikt mnie nie potrzebował, nigdy. A teraz? Siedzę w domu u jakiegoś psychola i? I co dalej? Mam spełniać jego zachcianki?
- grzeczna dziewczynka – zaśmiał się
Muszę się dowiedzieć, kim on jest, skoro on wiek, kim ja jestem, to ja też mam prawo wiedzieć, kim on jest. Prawda?
-k-kim jesteś-ś?
Zaśmiał się – to wyjaśnia, dlaczego nie panikowałaś, kiedy mnie zobaczyłaś – spojrzał mi w oczy- jestem Justin, Justin Bieber. Jestem najgroźniejszym nastolatkiem w tym stanie a dokładniej w tym kraju. Robię złe rzeczy i jestem liderem jednego z największych gangów na tym małym pieprzonym świecie. Umiem zabić ludzi na milion sposobów, o jakich Ci się nie śniło, więc radzę Ci ze mną nie zadzierać, Demi.
Otworzyłam szeroko oczy. Jak to mam mieszkać z kryminalistą?! Przecież, on może mnie w każdej chwili zabić! Dosłownie, każdej. Zanim opuścił „mój” pokój, powiedział mi coś w stylu, że mam się szykować, bo gdzieś z nim jadę. Nie chciał mi powiedzieć dokładnie gdzie. Kazał ubrać mi się seksownie, ale z klasą. Co to ma być?!
Wyciągnęłam z worka jakąś czarną sukienkę i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Zanim się rozebrałam, kilkanaście razy sprawdzałam, czy drzwi od łazienki są zamknięte i czy nikt mi nie wejdzie, jak się będę myła. Weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam kurek, chwyciłam żel o zapachu arbuza i nalałam sobie go trochę na rękę i brzuch. Odłożyłam go i sięgnęłam po gąbkę i zaczęłam się myć. Po chwili spłukałam pianę i okryłam się puchowym ręcznikiem i wyszłam z kabiny. Ubrałam na Siebie bieliznę i sukienkę. W jednej z szafek znalazłam kosmetyki. Zrobiłam sobie makijaż i wyszłam z łazienki. Nie wiedząc gdzie pójść, usiadłam na łóżku w pokoju, w którym się obudziłam.
Po chwili przyszedł Justin. Jego oczy o karmelowym odcieniu przejechały po mnie, stwierdzając, że dobrze wyglądam. W jego guście. Po czym zostałam wyniesiona z domu i zaniesiona do samochodu.
- mam nadzieję, że lubisz szybką jazdę – powiedział i zamknął moje drzwi.
Czy on powiedział szybką jazdę? Nie, to nie może być prawda.
- mój ojciec Cię znajdzie i pójdziesz siedzieć – powiedziałam.
Skąd wzięła się we mnie ta adrenalina, której brakowało mi od dawna? Dopiero teraz mogłam powiedzieć, coś, czego nie kontrolowałam i mogłam coś palnąć, czego będę żałować, do końca mojego pobytu tutaj. W tym więzieniu.
Zaśmiał się – Twój ojciec nie żyje – spojrzał na mnie- Wiesz, skąd to wiem? Bo sam go zabiłem.
Jak to mój tata nie żyje?!
~*~
Przepraszam!
Wiem, że rozdział jest do kitu!
Chciałam dodać ten rozdział, bo dość długo go piszę! Stanowczo za długo.
Błagam was, piszcie komentarze! To motywuje i sprawiają, że mam ochotę napisać kolejny rozdział, a nie zmuszać się do napisania kolejnego!

Chciałby ktoś wspólnie pisać rozdziały na tego bloga? Jeśli tak, to napisz mi na TWITTERZE.

Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX