Son

niedziela, 20 września 2015

012. Nie będę taki miły!

Każde moje wypowiedziane słowo sprawiało, że miałam ochotę rozpłakać się jak mała dziewczynka. Ale nie mogłam tego zrobić, bo dałabym mu tą pieprzoną satysfakcję. Te chwile, kiedy powiedziałam mu, co o nim sądzę odeszły. Tak jak gdyby nigdy nic.   Powoli spojrzałam na jego twarz, na której była czysta złość. Jego pięści zacisnęły się i powędrowały do góry. Pewnie mnie zaraz uderzy i pokaże swojemu koledze, że on jest górą. Tak, bo jest.  Zamknęłam powoli oczy, przygotowując się do uderzenia. O dziwo ono nie nastąpiło. Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam jak kolega Justina trzyma go, aby nie zrobił mi krzywdy. Szybko przełknęłam ślinę i wybiegłam z pokoju.  Schowałam się w łazience. Prędzej, czy później będę musiała za to zostać ukarana.   Usiadłam pod ścianą i skuliłam się. Próbowałam wymyślić jakąś drogę ucieczki od tego psychicznego potwora. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Demi otwórz, jestem kolegą Justina – na chwilkę przerwał – nie chcę zrobić Ci krzywdy, tylko otwórz te drzwi. Chcę Cię stąd zabrać do Twojego domu.

Chwilkę rozważałam tą opcję, czy wstać i otworzyć mu te cholerne drzwi i wrócić do domu.  A co jeśli to tylko gadanie i nie zabierze mnie do domu?  Niepewnie wstałam i podeszłam do drzwi. Wolnym ruchem otworzyłam je i zobaczyłam postać chłopaka uśmiechającego się przyjaźnie.

- Jak chcesz wyjść i przeżyć, to chodź ze mną. – Wystawił mi dłoń, którą chwyciłam.

Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do jego samochodu. Odpalił go i szybko wyjechaliśmy z posesji Justina. Lekko uśmiechnęłam się, gdy już nie widziałam tego okropnego domu, w którym wydarzyły się dla mnie sama najgorsze rzeczy.  Jechaliśmy spory kawałek w ciszy, którą zamierzałam przerwać.

-Dlaczego postanowiłeś mi pomóc?

Westchnął. – Bo będziesz mi potrzebna. – Powiedział z uśmiechem na twarzy.

- Kłamałeś! – Powiedziałam cicho.

Zaśmiał się się- Oj Demi, powinnaś wiedzieć, komu ufasz. Za niedługo będziesz mnie prosić, abym oddał Cię z powrotem Justinowi, ale to nie nastąpi.

Momentalnie zaczęłam szarpać za drzwi. Na marne. Nie mogłam siedzieć bezczynnie i czekać, aż mnie zabije, sprzeda.. cokolwiek. Odpięłam swój pas i otworzyłam okno.

-, Jeśli wyskoczysz nie będę taki miły tak ja teraz. – Powiedział zły.


Justin POV’s

Jak ten skurwiel mógł mi ją zabrać? Obiecuję, że znajdę go i zabiję. Miałem plany, co do niej i jakiś pieprzony chuj mi je zniszczył. Na szczęście jestem liderem największej grupy działającej na różne zlecenia. Mogę kazać komuś go zabić, lecz nie zrobię tego, bo sam się tym zajmę z uśmiechem na ustach. Sprawię mu największe piekło na ziemi.         Och szykuj się!



~*~

Bardzo przepraszam za taki krótki i beznadziejny rozdział, ale po prostu nie mam weny do tego fanfiction! Bardzo polubiłam tę historię, ale nie wiem, czy jestem w stanie pisać ją. Rozdział nie należy do najdłuższych, ale jest. Szukam osoby, z którą mogłabym je pisać. Możecie w tej sprawie pisać do mnie na twitterze!

Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX