Każde moje wypowiedziane
słowo sprawiało, że miałam ochotę rozpłakać się jak mała dziewczynka. Ale nie
mogłam tego zrobić, bo dałabym mu tą pieprzoną satysfakcję. Te chwile, kiedy
powiedziałam mu, co o nim sądzę odeszły. Tak jak gdyby nigdy nic. Powoli spojrzałam na jego twarz, na której
była czysta złość. Jego pięści zacisnęły się i powędrowały do góry. Pewnie mnie
zaraz uderzy i pokaże swojemu koledze, że on jest górą. Tak, bo jest. Zamknęłam powoli oczy, przygotowując się do
uderzenia. O dziwo ono nie nastąpiło. Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam jak
kolega Justina trzyma go, aby nie zrobił mi krzywdy. Szybko przełknęłam ślinę i
wybiegłam z pokoju. Schowałam się w
łazience. Prędzej, czy później będę musiała za to zostać ukarana. Usiadłam pod ścianą i skuliłam się.
Próbowałam wymyślić jakąś drogę ucieczki od tego psychicznego potwora. Usłyszałam
ciche pukanie do drzwi.
- Demi
otwórz, jestem kolegą Justina – na chwilkę przerwał – nie chcę zrobić Ci
krzywdy, tylko otwórz te drzwi. Chcę Cię stąd zabrać do Twojego domu.
Chwilkę
rozważałam tą opcję, czy wstać i otworzyć mu te cholerne drzwi i wrócić do
domu. A co jeśli to tylko gadanie i nie zabierze
mnie do domu? Niepewnie wstałam i
podeszłam do drzwi. Wolnym ruchem otworzyłam je i zobaczyłam postać chłopaka
uśmiechającego się przyjaźnie.
- Jak chcesz
wyjść i przeżyć, to chodź ze mną. – Wystawił mi dłoń, którą chwyciłam.
Wyszliśmy z
domu i wsiedliśmy do jego samochodu. Odpalił go i szybko wyjechaliśmy z posesji
Justina. Lekko uśmiechnęłam się, gdy już nie widziałam tego okropnego domu, w
którym wydarzyły się dla mnie sama najgorsze rzeczy. Jechaliśmy spory kawałek w ciszy, którą
zamierzałam przerwać.
-Dlaczego
postanowiłeś mi pomóc?
Westchnął. –
Bo będziesz mi potrzebna. – Powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Kłamałeś! –
Powiedziałam cicho.
Zaśmiał się
się- Oj Demi, powinnaś wiedzieć, komu ufasz. Za niedługo będziesz mnie prosić,
abym oddał Cię z powrotem Justinowi, ale to nie nastąpi.
Momentalnie zaczęłam
szarpać za drzwi. Na marne. Nie mogłam siedzieć bezczynnie i czekać, aż mnie
zabije, sprzeda.. cokolwiek. Odpięłam swój pas i otworzyłam okno.
-, Jeśli
wyskoczysz nie będę taki miły tak ja teraz. – Powiedział zły.
Justin POV’s
Jak ten skurwiel
mógł mi ją zabrać? Obiecuję, że znajdę go i zabiję. Miałem plany, co do niej i
jakiś pieprzony chuj mi je zniszczył. Na szczęście jestem liderem największej
grupy działającej na różne zlecenia. Mogę kazać komuś go zabić, lecz nie zrobię
tego, bo sam się tym zajmę z uśmiechem na ustach. Sprawię mu największe piekło
na ziemi. Och szykuj się!
~*~
Bardzo przepraszam za taki krótki i
beznadziejny rozdział, ale po prostu nie mam weny do tego fanfiction! Bardzo
polubiłam tę historię, ale nie wiem, czy jestem w stanie pisać ją. Rozdział nie
należy do najdłuższych, ale jest. Szukam osoby, z którą mogłabym je pisać.
Możecie w tej sprawie pisać do mnie na twitterze!
Cudowny
OdpowiedzUsuńŚwietne! Czekam na więcej :3 obserwujemy? Zacznij i napisz u mnie!
OdpowiedzUsuńshuimaiphoto.blogspot.com
Czekam na next, chce dluzsze rozdzialy:((
OdpowiedzUsuńniedawno znalazłam tego bloga i powiem, że nie żałuję!:)
OdpowiedzUsuńbędę tu zaglądać, bo wiem, że warto
życzę weny:)
http://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na moje ff z Justinem, może przypadnie Ci do gustu<3
Cudownne :)
OdpowiedzUsuńmoże obserwacje ?
http://fashinka.blogspot.com/