Son

czwartek, 30 kwietnia 2015

003. Za niedługo się zobaczymy, kochanie

Szybka jazda, alkohol, narkotyki, dziewczyny. Wieczór jak każdy inny, ale ten różnił się od pozostałych tylko tym, że dziś miał dokonać zabójstwa, ale nie byle jakiego zabójstwa. Ten czyn miał decydować o jego losie, nie tylko o jego reputacji „najniebezpieczniejszego nastolatka XXI wieku”, jak i niesamowicie zdolnego zabójcy. Był wychowywany w normalnej rodzinie, która nie miała żadnych problemów, czy nie miała styczności z czymś takim. Przez jeden pieprzony błąd nastolatka, jego rodzina zapłaciła za to wszystko, czego dokonał on, jak i jego ojciec. Jego ojciec przekazał mu coś znacznie innego niż stary garaż czy wartościowego jak zegarek warty pół miliona dolarów. Był to najlepszy z gangów w północnej Kanadzie, tak gang. Był on jednym z najważniejszych osób, która decydowała o wszystkim. Sam zajmował się niektórymi sprawami, aby nie wplątywać w to jego nie do końca zdolnych ludzi. Usiadł na skórzanej kanapie, trzymał w dłoni kartę z informacjami na temat swojej ofiary, a w drugiej kubek z piwem. Rozsiadł się wygodnie i zaczął przeglądać informację, które mogły mu się przydać. Czytał linijkę po linijce, popijając chłodnym napojem. Był pewien, że to zadanie nie będzie należało do najłatwiejszych a dlaczego? Ponieważ, był on człowiekiem, który lubi mieć wszystko pod kontrolą. Będzie musiał zachować największą ostrożność, aby nie zostać złapanym na gorącym uczynku. Chłopak uśmiechnął się, do siebie wiedząc, że jego ofiara ma córkę, dość niezłą córkę. Szybko wstał i poszedł do magazynu, po potrzebną mu broń. Dokładnie wiedział, czego szukał.
******
Siedział w samochodzie, bacznie obserwując dziewczynę. Łobuzerski uśmiech nie schodził mu z twarzy, jak patrzał jak, młoda dziewczyna bierze ciuchy i idzie w kierunku łazienki. Szybko wysiadł z samochodu i bez problemu wszedł na balkon i otworzył drzwi od balkonu. Wszedł do środka i skierował się do pokoju jej rodziców, gdzie wyciągnął dokumenty jej ojca i schował Sobie te, które mu się przydadzą najbardziej. Wszystkie pozostałe papiery pochował na ich miejsce i wrócił do jej pokoju. Spojrzał stronę drzwi, bacznie obserwując postać dziewczyny. Chwycił kartkę i napisał szybko parę słów i wyszedł z pomieszczenia, kierując się w stronę swojego samochodu. Była noc, idealnie było widać każdą z gwiazd na niebie oraz księżyc, który oświetlał krajobraz. Chłopak jechał, paląc papierosa, co chwilkę zwiększając prędkość pojazdu, gdyby ktoś znalazłby się na drodze, zginąłby w kilku sekundach ze zetknięciem się z pojazdem.
Wyciągnął swój telefon i napisał SMS ’a do dziewczyny.

„Za niedługo się zobaczymy. Szykuj się „.

Po niecałych trzydziestu minutach chłopak był na parkingu. Było tam mnóstwo samochodów, jak i motorów. Wszyscy bawili się w najlepsze, pijąc alkohol, niektórym było mało i brali do tego narkotyki. Szybko opuścił swój pojazd i poszedł do grupki znajomych. Przywitał się „braterskim” uściskiem z Ryanem i Chrisem.
- startujesz dziś w wyścigach?
Pewnie się zastanawiasz, co robię na wyścigach? Sama nazwa mówi za Siebie, ale wolę wytłumaczyć to do końca. Otóż ścigam się od szesnastego roku życia, mam na swoim koncie już dziesięć wygranych wyścigów na motorze, jak i samochodem. Dość często tu przyjeżdżam, ponieważ mogę się tu napić, są dziewczyny i coś, co kocham, czyli adrenalina. Wyścigi stały się częścią mnie, tu się wychowałem.
- kto się ściga? – Powiedziałem i wziąłem łyk piwa.
- Dave, dziś na motorach – westchnął- ale musisz mieć dziewczynę! Inaczej nie wystartujesz!
- o mnie się nie martw – zaśmiał się – a tak właściwie to mam.

Szykuj się, na prawdziwą jazdę!

~*~
Witajcie, oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba!
W końcu coś o Justinie!
Błagam was, komentujcie!!
To motywacja!
Jeśli macie jakieś pytania, to piszcie K L I K

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

002 Nigdy nie wiesz z kim masz do czynienia


Każdy szum przyprawiał ją o dreszcz. Była cała spięta, spowodowane było to tym, że musiała stanąć przed czymś, czego jeszcze nigdy nie zrobiła i nie miała zamiaru robić. Stawiała niepewnie kolejne kroki w stronę grupki młodych ludzi, mając nadzieję, że jak najszybciej będzie mogła ich wyminąć i będzie mogła spokojnie pójść do domu i rozpłakać się jak mała dziewczynka. Niestety, los zgotował dla niej coś, co wywróci jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. Niebo pokrywały chmury, z których miał zaraz padać deszcz. Ludzie chodzili w różnych kierunkach, myśląc tylko o tym, żeby jak najszybciej być w domu lub pracy. Każdy był zajęty Sobą, nie mieli pojęcia, że mogą mijać dilera narkotyków czy płatnego zabójcę. Nawet przez myśl im to nie przeszło. Dziewczyna stawiała niepewnie krok po kroku. Dzieliło ją około pięciu metrów od nich. Schowała trzęsące się ręce do swojego płaszczyka. Starała się ukryć strach, który wypełniał jej całe ciało, w tamtej chwili. Nie wiedziała, gdzie konkretnie miała skupić wzrok, co miała zrobić, aby minąć ich i nie wpaść w kłopoty. Szybko wyjęła swój telefon i wybrała jakiś numer, następnie przyłożyła go do ucha. Po sześciu sygnałach ktoś odebrał. Nikt się nie odezwał, było słychać jedynie dyszenie w słuchawce. Szybko odrzuciła połączenie i schowała telefon do swojego płaszczyka. Przyśpieszyła kroku, nie chciała mieć styczności z tymi. Słyszałam na ich temat bardzo dużo historii. Nie wiem, czy są one prawdziwe, czy też nie, ale wiem, że nie chcę tego sprawdzać na własnej skórze. Jestem ciekawska, ale nie posunę się do takiego stopnia, żeby wierzyć w coś, czego nigdy nie doświadczyłam czy wpakowywać się w kłopoty. Kiedy mijałam ich, zauważyłam, że przyglądali mi się z uśmieszkami i coś do Siebie szeptali, na samą myśl o tym przechodzą mnie ciarki?
Wsiadłam do swojego autobusu. Nie marzyłam o niczym innym jak wziąć długą kąpiel i położyć się spać. Zajęłam wolne miejsce i przeniosłam wzrok na obraz za oknem autobusu. Pewnie teraz się zastanawiacie, czemu nie jadę swoim samochodem? Jest parę powodów, dlaczego tak nie jeżdżę. Po pierwsze, nie jestem pełnoletnia i nie mam prawo jazdy, owszem jeździłam kiedyś autem. Umiem jechać prosto i zakręcać, ale wiem, iż nie zdałabym go. Patrzałam na rozlewający się obraz pod wpływem prędkości pojazdu. Obserwowałam każdą spływającą po szkle kroplę deszczu, która tworzyła nowe drogi, które kończyły się na samym końcu szkła. Dłonią przetarłam szybę, aby zetrzeć parę, którą zrobiłam, oddychając. Po trzydziestu minutach byłam już na miejscu. Wysiadłam z pojazdu i zaczęłam iść w stronę swojego domu. Było już ciemno. Lampy oświetlały niewielki kawałek drogi, którą mam do pokonania. Cicho westchnęłam i ruszyłam dalej. Otuliłam się bardziej swoim cienkim płaszczykiem, mając nadzieję, że stanie mi się troszkę cieplej.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Przywitał mnie mój labrador, uśmiechnęłam się i kucnęłam, aby go pogłaskać. Uwielbiałam tego psa, dostałam go, jak miałam 17 lat. Po chwili wstałam i zamknęłam drzwi, a następnie poszłam do kuchni, szukając czegoś do jedzenia. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej pizzę, a następnie włożyłam ją do rozgrzanego piekarnika. Zdjęłam swój płaszcz i położyłam go na krześle. Cicho westchnęłam i poszłam do swojego pokoju. Weszłam do środka i wzięłam ciuchy, które składały się z bielizny, topu i dresów. Wzięłam je i poszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam do kabiny. Odkręciłam kurek. Moje wszystkie mięśnie zaczęły się rozluźniać pod wpływem ciepłej wody, która spływała swobodnie po moim ciele. Chwyciłam żel pod prysznic o zapachu arbuza i nalałam trochę go sobie na rękę, a po chwili zaczęłam wcierać go w Siebie. Po paru minutach dokładnie go spłukałam i wyszłam z kabiny. Chwyciłam puchowy ręcznik i owinęłam się nim. Rozpuściłam włosy i rozczesałam je, a następnie wysuszyłam. Ubrałam się i powiesiłam mokry ręcznik na kaloryferze. Zgasiłam światło w łazience i poszłam do swojego pokoju. Zmarszczyłam brwi, widząc otworzone okno, szybko podeszłam do niego i zamknęłam je, upewniając się, że nikogo nie ma na balkonie. Podchodząc do łóżka, zaciekawiła mnie karteczka, która leżała na nim. Chwyciłam ją i przeczytałam.

„Powinnaś uważać, z kim masz do czynienia. Nigdy nie wiesz, z kim masz do czynienia, i radzę Ci uważać. Ps. Dzięki za pokaz, ale następnym razem zamykaj drzwi od łazienki.

J.A"

Jak on mógł mnie widzieć, kim on jest?
~*~
Oto kolejny rozdział, tym razem chyba lepszy od poprzedniego.
Miałam go dodać wcześniej, ale nie miałam czasu go napisać. Więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Przepraszam za błędy.

I wiem, że niektórym może nie podoba się mój styl pisania, ale to nie znaczy, że to jest to głupie opowiadanie. Przecież jest to dopiero 2 rozdział.

środa, 8 kwietnia 2015

001. Przecież, jesteś tu by Ci pomogli.

Znowu u jestem, nienawidzę tutaj przychodzić. Pytają mnie o rzeczy,O których nie chciałabym rozmawiać. Pewnie się zastanawiasz, gdzie jestem.Otóż jestem u psychologa, tak psychologa. Przychodzę tu, ponieważ mam problemy, nie tylko związane ze szkołą. Tak, więc nie jestem akceptowana przez moich rówieśników, tylko dlatego, że jestem trochę grubsza od nich i mądrzejsza? Tak, to bardzo dobre sformułowanie.Siedziałam wpatrzona w jakieś czasopismo, które leżało na stoliku. Czekam na swoją kolej, aby pójść do psychologa i zmarnować trzydzieści minut swojego marnego życia. Przez korytarz przechodziło parę osób, chyba w moim wieku. Siedziałam na krzesłach, dwa miejsca obok mnie były wolne, ale nikt nie miał na tyle odwagi, by koło mnie usiąść, tylko stać. Z moich zamyśleni wyrwał mnie głos kobiety, która wezwała mnie do swojego gabinetu. Tortury.W gabinecie czekała na mię kobieta, miała na Sobie "kitel" oraz okulary na nosie, które sprawiały, że wyglądała jak Harry Potter. Miała przyjazną twarz, sprawiały to duże brązowe oczy i ogromny uśmiech. Po chwili zajęłam swoje miejsce, naprzeciwko kobiet.- Dzień dobry.- Witaj Demi, powiedz mi, jak się dziś czujesz? - Powiedziała, nie odwracając wzroku od notatek- lepiej niż wczoraj.- Dobrze, dziś dam Ci kartkę do domu, na której napiszesz mi, co Cię dręczy. Oczywiście tę kartkę mi przyniesiesz.Pokiwałam głową, że się zgadzam. Nie chciałam tego robić, ale jeśli to ma mi pomóc to, czemu nie?- To wszystko na dzisiaj, przyjdź do mnie w piątekWzięłam od kobiety kartkę i wyszłam. Na korytarzu ubrałam swój płaszczyk i szalik i wyszłam na ulicę. Dzisiejsza pogoda była dość nie przyjazna, zważając na to,Że padało i mocno wiało. Większość ludzi poruszała się po mieście samochodami lub innymi środkami lokomocji. Wszystkich, których mijałam, spieszyli się do domów czy pracy, nie zauważyli nawet tego, że przestało padać i nie muszą tak "biec" przed Siebie.Przede mną zauważyłam grupkę chłopaków. Słyszałam na ich temat dużo różnych historii, w których mówiono, że zabijają, ćpają. Po chwili się zorientowałam, że stoję na przejściu dla pieszych i wściekli kierowcy trąbią na mnie, za pomocą klaksonu. Szybko poszłam na chodnik, tamci chłopacy szli w moim kierunku.Idą kłopoty...~*~Hejka, ma nadzieję, że opowiadanie o  Demi i Justinie się wam spodoba i będziecie czytać to opowiadanie.W pierwszym dość kiepskim rozdziale nie jest nic wspomniane o Justinie, ale obiecuję, że to się zmieni już w następnym. Więc jeśli się spodobało, zostaw po Sobie komentarz i zapisz się w informowanych.Zapraszam na mojego drugiego bloga, również o Justinie, ale o znacznie innej fabule. K L I Kx
x

Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX